Piława
Zrealizowana trasa: Sikory - Jez. Komorze - Jez. Rakowo - Piława - Jez. Brody - Jez. Strzeszyno - Jez. Kocie -Jez. Pile - Piława - Jez. Długie - Piława - Rozlewiska Nadarzyckie - Nadarzyce - Szwecja. Długość trasy: 44 km. Czas spływu: 10 dni. "Jutro popłyniemy daleko" Konstanty Ildefons Gałczyński Jutro popłyniemy daleko, Jeszcze dalej niż te obłoki, Pokłonimy się nowym brzegom, Odkryjemy nowe zatoki; Nowe ryby znajdziemy w jeziorach, Nowe gwiazdy złowimy w niebie, Popłyniemy daleko, daleko, Jak najdalej, jak najdalej przed siebie. Starym borom nowe damy imię, Nowe ptaki znajdziemy i wody, Posłuchamy, jak bije olbrzymie, Zielone serce przyrody. 31.07.2024r., środa - dzień pierwszy. Do trzech razy sztuka. Po raz kolejny rozpoczynamy spływ w Sikorach, ale w zmienionym składzie. Zamiast synka, zabieram na wyprawę córeczkę. Maja, bo o niej mowa, dwukrotnie wymiotuje w samochodzie. Plaża w Sikorach wita nas gwarem wielu plażowiczów. Wybieramy miejsce na namiot, po czym idziemy podbić nasze książeczki kajakarskie do właściciela firmy organizującej spływy kajakowe. Pan ów, ze zdumieniem stwierdził, iż tylko raz w życiu ktoś go o coś takiego prosił. Wówczas pokazałem mu wpis do ksiązeczki z 2012r. :) To byłem ja. Powiedział nam, że dzisiaj nikt tak już nie pływa jak my. Dzień jest bardzo sympatyczny i nawet nieprzyjemna paniusia, której przeszkadza kąpiąca się Maja, nie psuje nam humoru. Przyjmujemy zaproszenie na herbatę i jest to dla nas nauczka, by więcej takich zaproszeń nie przyjmować. Dzień kończymy ogniskiem we troje, jest już bardzo ciemno. 01.08.2024r., czwartek Wstajemy o 6.30 i organizujemy się. Na kajaku mamy wszystko. Całe pole namiotowe idzie nam pomachać na pożegnanie, a niektórzy nawet filmują. Płyniemy szybko i robimy międzylądowanie na plaży, którą pamiętamy sprzed 12 lat, gdyż wówczas przeczekiwaliśmy na niej burzę. Słońce praży, jest bardzo miło, kąpiemy się, odpoczywamy, nasz kajak wzbudza powszechne zainteresowanie. Płyniemy dalej, betonowymi przepustami wypływamy z jeziora Komorze, a naszym celem jest jezioro Rakowo. Jest ono najmniejszym akwenem na trasie naszego spływu, ale najbardziej urokliwym. Rozbijamy obóz na niewielkiej polance nad jeziorem Rakowo. Jesteśmy zauroczeni tym miejscem, więc postanawiamy zostać tu dzień dłużej. 02.08.2024r., piątek Spokojny, leniwy dzień. Długie spacery, przepiękne widoki, cisza, spokój. Cudne klimaty w postaci wozu drabiniastego i krasnali ogrodowych. Dochodzimy do końca jeziora Komorze, co nie było zaplanowane. Przeżyliśmy spotkanie z dobermanem ;) Mamy przepiękny widok, a wiata, pod którą jemy posiłki, jest przy samej wodzie. Piękne widoki. Maja już nie poluje na żaby jak w Sikorach ;) W ciągu dnia pora na kąpiel w jeziorze połączona z myciem głowy i małą przepierką. Dzień kończymy drinkiem obserwując mgłę unoszącą się nad jeziorem. Szara czapla, kormoran, biała też, mnóstwo ryb. Nocujemy za darmo! Tylko my i polsko-niemiecka para. 03.08.2024r., sobota Wstajemy o 6 rano. Wielkie pakowanie, zimno, ale zapowiada się ładny dzień. Wypływamy z jeziora Rakowo i wpływamy w Piławę. Płytko, ale trudno, pnie drzew, kamienie w wodzie. Rzeką dopływamy do jeziora Brody. Na początku jeziora Strzeszyno szukamy wypływu Piławy na jezioro Kocie. Na Kocim trochę się gubimy, przygoda. Z Kociego przepustami przepływamy na jezioro Pile, którego Ania się boi. Jest to duży, niebezpieczny akwen, z możliwymi silnymi falami bocznymi. Dopiero tutaj spotykamy zorganizowaną grupę kajakarzy, którzy również, jak my, kieruje się do Liszkowa. Jedyna wiata na polu namiotowym w Liszkowie przeznaczona dla kajakarzy została zaaneksowana przez grupę kajakarzy spotkaną po drodze. Kto pierwszy ten lepszy. Stawiamy namiot obok wiaty, poszedłem pogadać z kierownikiem pola, wróciłem ze stolikiem i krzesełkami, które nam pożyczono. Jednym słowem "bohater domu". Doładowaliśmy telefony, pozostałym kajakarzom tego odmówiono. Wieczór minął nam spokojnie ze zmęczoną Mają śpiącą w kajaku. 04.08.2024r., niedziela Wstajemy bez budzika! Ania jak co dzień idzie na poranny spacer z Mają. Spacerujemy po lesie, poznajemy okolicę. Maja szczęśliwa. Sporo grzybów. Piękne, grzybowe lasy. Bierzemy kąpiel w rzece, myjemy głowy. Pada silny deszcz. My pod wiatą, zadowoleni, że wyprawę do Nadarzyc odłożyliśmy do jutra. 05.08.2024r., poniedziałek Budzik dzwoni o 6.30. Leje deszcz. Budzimy się co pół godziny obserwując pogodę, z nadzieją, że popłyniemy. Chociaż o godzinie 10 przestaje padać, postanawiamy zostać tu dzień dłużej. Mamy szczęście, bo dowiadujemy się, że w Nadarzycach zamknięto sklep, a nam kończy się woda. Zaopatruje nas w nią zaprzyjaźniony kierownik pola namiotowego. Pojechał w tym celu do sklepu we wsi. Myjemy się w rzece, spacerujemy po lesie, lenimy się. Wieczorem pakujemy bagaże. 06.08.2024r., wtorek Jedyna rzecz jakiej nie lubię na spływie to budzik dzwoniący o 6.30. Ehhh.... Pakowanie bambetli na kajak idzie nam sprawnie. Jak co rano, jest to nasza rozgrzewka, zwłaszcza pakowanie śpiworów. Te worki zawsze robią dwa numery za małe, niezależnie czy śpiwór kupiony po taniości, czy z najwyższej półki. Płyniemy rzeką. Wpływamy w jezioro Długie (z nazwy i dosłownie). Droga się dłuży, jak to na jeziorze Długim. Następnie Piławą dopływamy do planowanej przenoski, do jazu. Przenoskę robimy, jak zawsze, prawą stroną, mimo że teren jest już prywaatny (?!!!) i jakiś babiszon się pieni na nasz widok. Za przenoską Piława przyspiesza na pewnym odcinku. Wpływamy na Rozlewiska Nadarzyckie. Żeby nie pobłądzić, kierujemy się nawigacją. Znajdujemy zaledwie jedno oznakowanie szlaku wodnego. 12 lat temu takie drogowskazy prowadziły nas przez całe rozlewiska. Dopływamy do pola namiotowego tuż za rozlewiskami. Rozbijamy namiot wśród drzew przy samej plaży. Próbujemy odszukać miejsca, które pamiętamy sprzed 12 lat. Dzień nam mija na spacerach po lesie, na którego terenie jest pole namiotowe i na rozmowach z sąsiadami, którzy są zainteresowani naszą podróżą i psem kajakarzem ;) 07.08.2024r., środa Jak zwykle wstajemy o 6.30. Przed nami najdłuższy odcinek: Nadarzyce - Szwecja. Po 500m od wypłynięcia czeka nas pierwsza przenoska przy elektrowni wodnej. Wypakowujemy bambetle. Na szczęście mamy wózek do kajaka, który ułatwia nam przeprawę suchym lądem. Przenoska jest długa. Rzeka meandruje. Z jednego zakrętu wpadamy w drugi. Za każdym zakrętem czeka na nas inna przeszkoda. Wartki nurt, konary zanurzone w wodzie, pnie drzew nad taflą wody, głazy - jednym słowem niespodzianki się piętrzą. Dopływamy do nieoznakowanego jazu przy ruinach starego młyna. Szybka decyzja: spławiamy kajak jazem. Przygoda. Udało się. Adrenalina. Dopływamy do stalowego mostu. Poziom rzeki jest na tyle wysoki, że nie dajemy rady przepłynąć pod nim. Tej przenoski, najdłuższej, nie planowaliśmy. Ogarniamy przenoskę i płyniemy dalej. Rzeka nie daje wytchnienia, ciągle coś się dzieje. Jesteśmy już 7 godzin na wodzie, gdy dopływamy do przystani kajakarskiej. Moglibyśmy tam rozbić obóz, ale ciągnie nas do cywilizacji. Naszym celem jest Szwecja. Po kolejnych 2 godzinach dopływamy do pola namiotowego "Przy Białej Kładce". Już w Szwecji zapytaliśmy kogoś, czy daleko do tego pola namiotowego. Odpowiedź była nad wyraz precyzyjna: "2 mosty dalej". Rozbijamy obóz przy urokliwej altance. Od rana nic nie jedliśmy. A po obiedzie zrobiliśmy wypad do Lewiatana po pepsi. Smakowała jak nigdy ;) 08.08.2024r., czwartek Cały dzień w Szkocji (Szwecji) ;) Bierzemy ciepły prysznic!!! Po 15 złotych od osoby! Cudnie! Spacerujemy. Robimy zdjęcia w słonecznikach. Idziemy na grzyby. Prawdziwki, kozaczki, maślaczki. Niezły łup! Maja zachwycona spacerem po lesie. Wieczór spędzamy w altance nad brzegiem rzeki. 09.08.2024r., czwartek Maja kąpie się "Nad białą kładką". Jest gorący dzień. Żal wyjeżdżać. Planujemy trasę spływu na kolejny rok: Szkocja - Dobrzyce i Różyca (lub Dobrzyca, a może Korytnica). Myjemy kajak. Wracamy do domu. Szkocja po nas płacze. <<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Ania i Artur Maj
Szczecin
tel. +48 661533583
email [email protected]
Hodowla kotów syberyjskich "Z Maylandu*PL" © Wszelkie prawa zastrzeżone!